Obserwujemy świat
Obserwujemy świat
Ojcowie i córki
Jak ukazują wyniki badań kanadyjskiego ministerstwa zdrowia, przeprowadzonych niedawno wśród 2500 nastolatków, między ojcami a dziećmi, szczególnie córkami, nie ma wymiany myśli — czytamy w The Globe and Mail. Jedynie 33 procent dziewcząt w wieku 15 i 16 lat uważa, iż „może całkiem swobodnie rozmawiać z ojcami o tym, co je najbardziej niepokoi”; dla porównania, wśród chłopców odsetek ten wynosi 51. A przecież „dziewczęta zazwyczaj bardzo wysoko cenią sobie ojców i potrzebują ich wsparcia” — wyjaśniono w tym samym artykule. Profesor Alan King z Uniwersytetu w Kingston przyznaje, że „ojcom trudno jest rozmawiać z dziećmi, zwłaszcza w okresie ich burzliwego dojrzewania”, kiedy to wielu młodych unika zagadnień dotyczących spraw seksualnych i nierozważnego zachowania. Zachęca jednak ojców, by podjęli to wyzwanie, tym bardziej że współczesne matki nie mają już dla swych dzieci tyle czasu, co dawniej.
Uwaga na chodziki dla dzieci
Umieszczanie niemowlęcia w chodziku może się odbić na jego rozwoju fizycznym i umysłowym, ostrzega londyńska gazeta The Independent. Uczeni z Uniwersytetu Stanowego w Nowym Jorku stwierdzili, że chodziki z pulpitem z przodu zasłaniają malcowi nogi i uniemożliwiają mu dotykanie otaczających go przedmiotów. Zauważono, iż dzieci umieszczane w chodzikach zaczynają siadać prosto, raczkować i chodzić ponad pięć tygodni później niż te, które nigdy nie były w nich sadzane. Dodatkowo stwierdzono też, że co roku 50 procent niemowląt bawiących się w chodzikach doznaje urazów na przykład w wyniku upadku ze schodów, poparzenia czy po prostu przewrócenia się. Doktor Denise Kendrick z Wydziału Medycyny na Uniwersytecie w Nottingham konkluduje: „Chodziki dla dzieci są niebezpieczne. Wygląda na to, że bardziej zaspokajają potrzeby rodziców, którzy chcą zająć czymś malca, niż służą pożytkowi samego dziecka”.
Przyprawy kontra bakterie
Do najgroźniejszego na świecie zatrucia pokarmowego doszło w 1996 roku w Wielkiej Brytanii, kiedy to zmarło 18 osób. Sprawcą okazała się bakteria E. coli O157, wykryta w zakażonym mięsie. Jak informuje The Independent, całkiem niedawno uczeni zauważyli, że cynamon dodany do niepasteryzowanego soku jabłkowego w ciągu trzech dni zabił 99,5 procent bakterii. Kiedy przy innej okazji do surowej wołowiny oraz do kiełbasy dodano przyprawy, okazało się, iż bakteria E. coli O157 najskuteczniej jest niszczona przez cynamon, goździki i czosnek. Zdaniem naukowców niewykluczone, że te przyprawy zabijają jeszcze inne bakterie, na przykład salmonellę i campylobacter jejuni.
Zadłużeni Brytyjczycy
Jak wynika z danych zgromadzonych przez People’s Bank, a opublikowanych w londyńskim piśmie The Times, Brytyjczycy zadłużyli się na 170 miliardów dolarów, zaciągając pożyczki, korzystając z kart kredytowych oraz kupując na raty, i co roku płacą 5,5 miliarda dolarów odsetek. Przeszło jedna trzecia mieszkańców Wielkiej Brytanii zalega z jakimś długiem niezabezpieczonym, wynoszącym średnio 10 400 dolarów na osobę. Suma pieniędzy wydawanych za pomocą kart kredytowych w ciągu trzech lat podwoiła się i w 1998 roku wynosiła 115 miliardów dolarów. Ponadto według przeprowadzonej ankiety jedynie 13 procent zadłużonych osób martwi się o to, że może stracić kontrolę nad zaciągniętymi kredytami. A co piąta osoba przyznała, iż korzysta z kredytu, by „zachować dotychczasowy poziom życia” — podaje People’s Bank.
Wbrew woli
Wyniki sondażu zamieszczone w niemieckim czasopiśmie Psychologie Heute ujawniają, że prawie 25 procent młodych kobiet z 304 ankietowanych nakłaniano do jakiejś formy współżycia wbrew ich woli. Co więcej, przeszło jedna czwarta wyznała, iż mężczyźni próbowali przymusić je do stosunku, posługując się narkotykami i alkoholem. W raporcie tym czytamy: „Kiedy się weźmie pod uwagę próby przełamania przez młodych mężczyzn oporu kobiety i stosowane przez nich metody w postaci presji psychologicznej, narkotyków lub alkoholu, prawdopodobieństwo, że na dziewczynie w wieku od 17 do 20 lat uda im się wymusić
stosunek płciowy, wzrasta do przeszło 50 procent”.Pierwszy na świecie rezerwat ciemnego nieba
„Z powodu łuny bijącej od miejskich świateł oraz zanieczyszczeń unoszących się w powietrzu wielu już nie może się zachwycać widokiem aksamitnego nocnego nieba” — napisano w kanadyjskiej gazecie The Globe and Mail. Terence Dickinson, autor książek o astronomii, ubolewa: „Ktoś może dorosnąć, nigdy nie widząc piękna nocnego nieba”. Kiedy na przykład kilka lat temu trzęsienie ziemi pozbawiło elektryczności pewne rejony Kalifornii, niektórzy mieszkańcy telefonowali na policję w sprawie „niezwykłego wyglądu gwiazd i pojawienia się mglistej wstęgi” na niebie. Aby umożliwić entuzjastom obserwowanie nocnego nieba, którego prawie w ogóle nie rozjaśnia odblask świateł i na którym nie ma innych zakłóceń, w okolicy jeziora Muskoka na północ od Toronto wydzielono teren o powierzchni 1990 hektarów jako „rezerwat ciemnego nieba”. Uważa się, iż ten obszar, któremu nadano nazwę Torrance Barrens Conservation Reserve, jest pierwszym tego typu rezerwatem na świecie.
Dzieci w niebezpieczeństwie
Angola, Sierra Leone i Afganistan są dla dzieci najniebezpieczniejszymi miejscami na świecie, w których ‛szanse doczekania 18 roku życia są bardzo nikłe’ — czytamy w raporcie Funduszu Narodów Zjednoczonych Pomocy Dzieciom (UNICEF). Z powodu wojen, nieustającego ubóstwa, szerzenia się wirusa HIV i choroby AIDS życie dzieci jest bardziej zagrożone niż jakieś dziesięć lat temu. Ustalając „wskaźnik zagrożenia dla dzieci” w skali od 1 do 100, UNICEF obliczył, że dla Angoli wynosi on 96, dla Sierra Leone — 95, a dla Afganistanu — 94. Natomiast dla Europy wskaźnik ten wynosi przeciętnie 6 — informuje londyński The Times.
‛Tylko nie bez telewizora!’
Co zabrałbyś ze sobą na bezludną wyspę? Takie pytanie zadano 2000 młodych ludzi w Niemczech. Gazeta Westfälische Rundschau podaje, że dla większości najważniejszy był telewizor i sprzęt audio razem z płytami CD i kasetami. Żywność i napoje zajęły drugie miejsce, a członkowie rodziny trzecie. Pewien 13-latek wyjaśnił: „Nie wytrzymałbym bez telewizora!” Zaledwie jedna trzecia ankietowanych odpowiedziała, że wzięłaby ze sobą także jakieś praktyczne narzędzia, na przykład nóż, motykę i piłę. Tylko 0,3 procent wspomniało o Biblii. Najmłodsza z ankietowanych, siedmioletnia dziewczynka, oznajmiła: „Zabrałabym tylko mamę. Z nią nie stałoby mi się nic złego”.
Potężni zapaśnicy sumo
Zapaśnicy sumo, znani na całym świecie z okazałej postury, stają się zbyt ciężcy dla swych własnych nóg — oznajmiła grupa fizjologów sportowych z Japonii. Czasopismo New Scientist podaje, że w ciągu ostatnich pięciu lat częstotliwość kontuzji w dwóch najcięższych kategoriach sumo wzrosła dwukrotnie, co skłoniło zespół fizjologów do zbadania zależności między otyłością a siłą nóg u 50 zapaśników. „Jedna czwarta z nich nie miała odpowiednio silnych mięśni nóg, by utrzymywać takie ciała” — czytamy w raporcie. Średnia waga najcięższych zapaśników sumo wzrosła ze 126 kilogramów w roku 1974 do 156 w roku 1999. „Częściowo ma to związek z większym wzrostem przeciętnego Japończyka” — wyjaśnia komentatorka sumo Doreen Simmonds. Ale większa waga wcale nie oznacza lepszych wyników. „Idealny zawodnik sumo kształtem przypomina gruszkę” — zauważa Simmonds. „Niskie biodra, potężne uda i łydki jak dęby”.
Dzieci a nabożeństwa
„Czy dzieci chodzą na nabożeństwa?” — zapytano niedawno w pewnej kanadyjskiej publikacji (Canadian Social Trends). W odpowiedzi podano wyniki badań urzędu statystycznego, według których „ponad jedna trzecia, bo 36%, kanadyjskich dzieci poniżej 12 roku życia chodzi na nabożeństwa przynajmniej raz w miesiącu, z czego większość uczestniczy w nich co tydzień. Dalsze 22% uczęszcza na nie rzadziej, ale przynajmniej raz w roku”. W tym samym artykule wykazano, iż „największy wpływ na to, jak regularnie dzieci są na nabożeństwach, ma przynależność religijna. (...) W środowiskach związanych z wyznaniami uważanymi przez wielu za dominujące, takimi jak Kościół anglikański czy Kościół Zjednoczony, na nabożeństwa regularnie co tydzień chodzi najmniej dzieci (18%)”. W Kościele rzymskokatolickim wskaźnik ten był nieco wyższy, wynosił bowiem 22 procent. Chociaż na nabożeństwa przychodzi każdego tygodnia aż 44 procent dzieci muzułmańskich, „to miały one najwyższy wskaźnik nieobecności (39%) w roku poprzedzającym te badania”.